Z jakimi problemami borykają się młodzi? Czy kłopoty dorosłych są porównywalne z tymi dzieci i nastolatków? W jaki sposób podzielić poziom problemu dziecka z naszymi!
Rodzice czasem podchodzą do problemów swoich dzieci z przymrożeniem oka. Gdy mówisz do dziecka – żebyś miał moje problemy… – zastanów się, co ma ono na myśli. Często w natłoku codziennych obowiązków i własnych wyzwań, nie traktujemy obaw i kłopotów dziecka poważnie, a powinniśmy. Dlaczego tak jest?
Czy problemy dziecka są mniej istotne?
Bez znaczenia czy jesteś rodzicem nastolatka czy kilkuletniego dziecka. Każdy wiek wiąże się z pewnymi wyzwaniami, jakie musi młodszy znosić. Gdy przykładowo dziecko buntuje się, że nie założy rajstop do przedszkola, powodem mogą być rówieśnicy, którzy śmieją się z jego ubioru. Powodem może też być chęć ubierania się jak ktoś, kto imponuje młodemu człowiekowi. Coś co może wydawać się dla nas głupie, dla dziecka może być bardzo ważne, wręcz najważniejsze.
Jak mają się nasze problemy do problemów dziecka?
Masz niezapłacony rachunek za gaz albo w pracy nie wyrabiacie się z obowiązkami, gdy córka przeżywa słowa koleżanki, a syn czepia się, że nie chcesz odwieźć go na trening. Porównanie problemu jest wręcz tak odległe, że nawet nie ma co dyskutować. W tej sytuacji, problem dorosłego jest dużo poważniejszy.
Jednakże warto się zastanowić nad pewnym faktem. Jako dorośli, mamy porównanie problemów. Doświadczyliśmy już poniżania z powodu trądziku czy innych powodów, jak również byliśmy świadkami pożaru domu sąsiadów, którym było trzeba pomóc. Nasze dzieci nawet gdy były świadkami takich zdarzeń, nie mieli okazji poczuć jak to jest stracić pracę tuż przed świętami czy opłatami za rachunki. Nie przetrwały utraty rodziców i poważnej operacji.
Z tego właśnie powodu, wypadałoby obdarzyć młodszych wyrozumiałością, dając przy tym wsparcie. Nawet jeśli właśnie mieliśmy duży wydatek i nie mamy na rachunki, matka trafia do szpitala, a życiowy partner ma wypadek, problem dziecka z trądzikiem, w tej sytuacji może być dla niego największym problemem, a może nawet większym niż problemy finansowe, połączone z rodzinną tragedią.
Czyli co sugerujesz, mądralo?
Co bym sugerował? Decyzja należy jak zawsze do Ciebie, nie zamierzam uczyć wychowywania. Zależy mi na zwróceniu uwagi na fakt, że dziecko ma swoje problemy, które z powodu braku doświadczenia życiowego, są dla niego ważniejsze, niż to czy mama i tata mają co włożyć do garnka.
Prawdopodobnie też to przeżywają, denerwują się i zastanawiają co można byłoby zrobić, natomiast to my jesteśmy dorośli, więc moim zdaniem powinniśmy spokojnie podejść do sprawy i chociaż na kilka minut odstawić swoje sprawy, aby posłuchać o wrednej koleżance, znaleźć coś na ten trądzik i doradzić w sprawie gnębienia w szkole. Bez znaczenia na wiek, dziecko ma inne priorytety i spojrzenie na świat.
Problem jaki jest to dla każdego jest indywidualna sprawa ponieważ dla każdego z nas jest problem ważny, choć rodzić uczy nas samodzielność to tak czy siak pomoc winien jak radzić sobie z nimi czy chociaż przedyskutować. Mamo podrzucisz mnie na trening? Mama, kochanie mam bardzo ważne spotkanie i nie mogę spóźnić się.
Nie do końca zrozumiałem Twoją wypowiedź. W tekście chodziło mi o to, aby wyjaśnić, że nie ma podziału. Problem nastolatka jest równie ważny jak rodzica. Często rodzic, który znalazłby się przed wyzwaniem swojej pociechy, też mogłoby mieć duży kłopot z poradzeniem sobie, chociażby z wieku w którym jest.
Dojrzewanie, inne podejście do życia i przejmowania się. Tak samo w sytuacjach, gdy nie jest się akceptowanym. Przebywając cały dzień z rówieśnikami, jest ważny, bez znaczenia na powrót wieczorem do kochającego domu.
Oczywiście… moja mama byla swietna i ze wszystkim do szkoly latala a nie poswieciala mi nawet 5 min na rozmowe … i tak do dzis zostalo ,tylko ze czesto plakalam przez to ..teraz sie zmadrzylam i juz nie dzwonie tzn raz na miesiac ,dwa na 5 min bo czasu matka nie ma … więc ok . Jak jej powiedzialam o tym co mam ,to powoedziala przez tel „wez sie do roboty ,więcej godzin i ci samo minie nie bedziesz miala czasu na głupoty!” ….hehe ale juz sie nimi nie przejmuje
Ciekawe jakby zareagowała, gdybyś Ty dla mamy odpowiedziała, tak jak mama dla Ciebie?
Młody człowiek nie radzi sobie z poniżaniem w szkole, rodzice uważają, że to nie problem. Tylko pytanie, czy gdyby matka takiego dziecka, wychodziła do pracy i obrywała kamieniami, czy wtedy byłaby przekonana, że jednak szkolne problemy dziecka, są ważniejsze?
To prawda, właśnie na tym polega stawianie się w czyjejś sytuacji.