Jak reagować na zaczepki bankowców? Co odpowiadać, gdy sprzedawcy bankowi nas zatrzymują? Dlaczego nie powinniśmy korzystać z ich usług!
Coraz trudniej znaleźć galerię handlową, w której nie byłoby wysepki. Często obsługiwanymi przez kilku młodych osób w koszulach, usiłujących na każdy możliwy sposób, wcisnąć nam usług. Zaczepiani jesteśmy, aby założyć konto lub wyrobić kartę. Jak na nich reagować, w jaki sposób zbywać i co odpowiadać, gdy sprzedawcy bankowi nie dają nam spokoju!
Sprzedawcy bankowi w galeriach handlowych
Rozumiem, że w życiu spotykają nas różne sytuacje. Trzeba jakoś zarabiać, więc z jednej strony rozumiem, że ludzie są zmuszeni do nieodpowiednich decyzji. Mimo tego jest coś, co szczególnie wyprowadza mnie z równowagi. Gdy odwiedzam galerie handlowe, najczęściej zastanawiam się nad tym, co chcę kupić lub zobaczyć. Mam prawo wymagać tego, aby nikt mnie nie zaczepiał. Zwłaszcza gdy próbuje mi się narzucić wybór, którego nie mam ochoty się podejmować. Poirytowany kolejnym nadgorliwym pracownikiem wysepki podpiętej pod określony bank, postanowiłem głośno powiedzieć – stop!
Być może, gdy więcej z nas zacznie reagować, sprzedawcy bankowi przestaną nas zaczepiać, albo w ogóle znikną wspomniane punkty „sprzedaży”. Poniżej znajdziesz kilka moich metod, które stosuję w kierunku sprzedawców bankowych nie tylko w galeriach handlowych. Tego typu metody, myślę, że mogą się sprawdzić również w kierunku innych nadgorliwych osób, które próbują nam coś sprzedać.
Poddajmy tę kwestię dyskusji
Zwykle, gdy jestem zaczepiany, nie pytam o usługi, które sprzedawcy bankowi mogliby mi sprzedać. W żadnym stopniu mnie to nie interesuje. Pisząc ten tekst, zastanowiło mnie czy oni faktycznie mogą sprzedawać pożyczki? Być może prawnie udało się tego typu firmom obejść prawo, aczkolwiek chętnie poznam Twoje zdanie w komentarzach poniżej tego artykułu. Poddajmy tę kwestię dyskusji, ale zanim to nastąpi, porozmawiajmy o tym, w jaki sposób możemy zwalczać nadgorliwych sprzedawców.
Gdy sprzedawcy bankowi nie są nadgorliwi
Rozumiem, że na rynku pracy jest trudno, przez co nie każdy może znaleźć pracę, którą lubiłby robić. Jestem też świadomy, że od czegoś trzeba zacząć, a czasem nie ma się wyjścia i podejmuje się uwłaczającej pracy. Dlatego nie zawsze podchodzę metodą ataku, gdy sprzedawcy bankowi mnie zaczepiają. Niektórzy są dobrze wychowani i rozumieją, że jeśli ktoś nie chce z nimi rozmawiać, nie naciskają.
Jednym ze stosowanych przeze mnie sposobów, jest wykorzystywanie tego, jak młodo wyglądam. Odpowiadam, że jestem niepełnoletni i idę dalej. Zwykle za sobą słyszę – przepraszam, rozumiem, życzę miłego dnia. – to jest najlepszy sposób, jaki obecnie u mnie działa. Nigdy nie zdarzyło mi się, aby wymagali pokazania dowodu osobistego czy legitymacji szkolnej. Potwierdzeniem, że mógłbym być uczniem, jest fakt, iż wszędzie zabieram ze sobą plecak.
Kulturalna odpowiedź połączona z ignorancją
Są jednak tacy nadgorliwcy, którym nawet argument, że niepełnoletniemu nie mogą nic sprzedać, po prostu nie działa. Należą do tej grupy, którzy uważają agresywny marketing za najbardziej skuteczny. Z jednej strony zrozumiałe jest, że aby zarobić lub utrzymać pracę, muszą sprzedawać. Tylko my nie musimy z litości brać pożyczek, na nie wiadomo jakie sumy. Ani zakładać zbędnych kart kredytowych, wymagających od nas ich utrzymywania.
Drugą metodą, którą stosuję, jest odmowa brakiem zainteresowania i zignorowanie sprzedawcy. Niestety zdarzyło mi się, że zachodzono mi drogę oraz próbowano przekonywano, że rozmowa zajmie tylko kilka minut. Wtedy może w nas coś pęknąć.
Gdy sprzedawcy bankowi nie dają spokoju
Mamy prawo mieć zły dzień, nie mieć humoru lub potrzebować spokojnie wejść do sklepu. Czasem zmęczeni, sfrustrowani wybuchamy i chociaż powinniśmy kontrolować takie zachowanie, organizm naturalnie może w taki sposób zareagować. Półuśmiechem, a półżartem śmiem stwierdzić, że najbardziej nadgorliwi sprzedawcy (zwłaszcza bankowi), widocznie sami proszą się o tego typu sytuacje. W takim razie, co możemy odpowiedzieć, gdy sprzedawcy bankowi nie chcą dać nam spokoju, będąc nadgorliwi?
Trzecim sposobem, jest atak werbalny, czyli nie dać sprzedawcy czasu na zastanowienie. Nie drzeć się, ale stanowczo wyrazić swój sprzeciw na to, co robi. Zrobiłem tak któregoś razu i naprawdę czułem ulgę. Uświadomiłem sobie, że może taki sprzedawca zrozumie, jaki błąd popełnia.
Zacząłem od wyrażenia, co myślę o wysepkach, nawet nienależących do banków. Powiedziałem, że jeśli będę chciał skorzystać z usługi banku, to pójdę do prawdziwego banku. Nie kolesia ubranego w koszulę, zaczepiającego ludzi w galeriach handlowych. Dodałem, że równie dobrze może postawić tę wyspę na przystanku autobusowym. Powiedziałem wprost, że niczego mi nie wciśnie, bo wygląda na krętacza, któremu nie warto zaufać. Szanuję swój czas i nie zamierzam poświęcić mu ani minuty. Po czym nawet się nie pożegnałem, tylko jak najprędzej się oddaliłem, żeby nie zdążył zareagować.
Dlaczego powinniśmy reagować?
Po pierwsze atak, po drugie argumenty. Wiem, że tego typu metoda jest bardzo chamska, zbyt bezpośrednia i psująca samopoczucie człowiekowi na cały dzień. Tylko jest też druga strona medalu. Gdy cały dzień starasz się być dla ludzi uprzejmy, grzecznie odpowiadać, że nie interesują Cię żadne oferty, a ktoś nadal próbuje Ci wciskać coś, czego nie potrzebujesz, większość z nas w końcu wybuchnie. Powód jest oczywisty – zachowam się w porządku, wysłucham człowieka, a potem mam do siebie żal, że dałem się manipulować (nawet jeśli nic nie kupiłem).
W czym tkwi problem?
Nieletnim i tak niczego nie sprzedadzą, bo każdą umowę niepodpisaną przez prawnego opiekuna można zerwać. Firmę oskarżyć domagając się swoich praw. Największy problem polega na tym, że galerie handlowe odwiedzają ludzie starsi. To oni są najbardziej podatni na ściemy, które wciskają sprzedawcy bankowi. Moim zdaniem tego typu wysepki powinny na stałe zniknąć, chociaż chwilę później wspomniane wyspy pseudo bankowców, przejdą do salonów. Wtedy będziemy mieli ten sam efekt, co z salonami telekomunikacyjnymi. Oferty sieci telefonicznych również najczęściej prowadzą pośrednicy, a nie przedstawiciele sieci operatorów telefonicznych.
Dlatego, jeśli jesteśmy zaczepiani w sposób nadgorliwi, nie zastanawiajmy się nad tym, czy rozsądne będzie grzeczne odmówienie. Niestety zwłaszcza młodzi sprzedawcy bankowi, są najbardziej upierdliwi i wciskający absurdalne umowy.
Ja kiedyś uprzejmie usiadłem i zacząłem zadawać pytania na które nie potrafili odpowiedzieć. Pracuję w banku więc to było przezabawne.
To też metoda, ale trzeba mieć ogrom cierpliwości, a przede wszystkim potrafić zadawać pytania w taki sposób, aby rozmówca nie potrafił odpowiadać.
Nie wiem jak to zadzialalo u mnie ale oni pobrali tez numery telefonow z mojej ksiazki adresowej.
Być może jakaś aplikacja z wirusem, którego celem jest wykradanie wrażliwych danych.
Na takich wysepkach nie ma się wystarczającej pewności, czy to nie fejkowy bank. Też trzymam się od nich z dala. Oferty telefoniczne też odrzucam, gdyż łatwo się za bank podszyć.
Umowa z bankiem powinna zostać dokładnie przemyślana, a nie pod wpływem chwili. Ponadto w sprawach bankowych dobrze mieć umowę na papierze, a nie e-mailu.