Jak wygląda integracja dzieci w niektórych placówkach? Na czym polega zmuszanie dzieci do integracji? Dlaczego należy uszanować odmienność dziecka!
Obecnie urzędy, szkoły i psycholodzy próbują za bardzo wchodzić w życie rodziców oraz ich dzieci. Postępowanie placówek oraz specjalistów jest krzywdząca z kilku powodów. Są nie tylko szufladkujące i narzucające szablonowe zachowania, ale robią coś jeszcze, co doprowadza do jeszcze większych traum u dzieci. Co takiego ma miejsce?
Zmuszanie dzieci do integracji od najmłodszych lat
Jakiś czas temu znajoma mi Blogerka opowiedziała o sytuacji w świetlicy, do której uczęszcza Jej syn. Wychowawczyni świetlicy narzuciła zasady, nakazujące bawić się wszystkim dzieciom razem, bez znaczenia na to, czy są zmęczone po lekcjach, czy są indywidualistami. Najpierw tłumaczyła się brakiem możliwości upilnowania wszystkich osobno. Następne wyjaśnienie pedagoga można w skrócie przetłumaczyć w następujący sposób – system Edukacji Narodowej nie przewiduje specjalnego traktowania introwertyków.
Moje życie się ostatnio toczy się głównie szkołą. Nie ukrywam, że jesteśmy albo przed szkołą, w trakcie szkoły albo po szkole. Z durnym systemem się nie wygra, ale trzeba jakoś się z nim mierzyć. Wcale nie jest zabawnie, np. pani ze świetlicy jest bardzo mądra, uważa się za mądrzejszą od nauczycielek. Ostatnio Eryk obrywa za teksty. Naprawdę nie wiem co powiedzieć, słów brak. Nie wiem, czy panuje żadna kultura, prawo pięści czy dżungli. – BeataHerbata.pl
Wymuszanie zachowań na dzieciach
Pamiętam swoje przedszkole, do którego rodzice posłali mnie, abym zaprzyjaźniał się z dziećmi, ponieważ od małego wolałem towarzystwo dorosłych. Czy przedszkole coś zmieniło? Zaprzyjaźniłem się z jednym chłopakiem, ponieważ zostałem do tego zmuszony. Nigdy go nie lubiłem, ale jakoś cały dzień było trzeba spędzić, więc tym bardziej cieszyłem się, że w końcu wracam do cichego domu. Ten wrzask, dzieci, które się śmiały lub szydziły z dupereli. W podstawówce zdarzało się zmuszać mnie czy innych indywidualnych dzieciaków do zabawy z tymi, którzy dokuczali. Najczęściej musieliśmy spędzać czas z tymi, z którymi absolutnie się nie dogadywaliśmy. Więcej o tym napisałem w książce ,,Przygotuj się na Start”, gdzie opisuję wpływ dzieciństwa na dorosłe decyzje. Przedstawiam, jak zmuszanie mnie do tych „przyjaźni”, kolegowania się z wrogami czy utrzymywania kontaktu z bezczelnymi rówieśnikami, wpłynęło na moje postrzeganie świata dzisiaj.
Narzucanie rytmu wbrew potrzebom i uczuciom
Podobnie jest w szkole lub przedszkolu. Są dzieciaki, które mają inne podejścia, pochodzą z różnych kultur lub ich rodzice mają zupełnie inne podejście do życia tudzież wychowania. Czasem po prostu, nawet jeśli są sąsiadami, wcale nie muszą się lubić. Czy dorosły, który nie dogaduje się, nie zgadza i nie rozumie z sąsiadem, dostaje nakaz spędzania z nim czasu? Czy jeśli dorosły po ciężkim dniu pracy idzie do baru na piwo, musi pić w towarzystwie kogoś, kogo nie cierpi? Być może chce wypić piwo w samotności? Może potrzebuje posiedzieć w klubie we własnym towarzystwie i liczyć śrubki po swojemu, bez czyjegoś ględzenia nad uchem?
Nie, nie ma takiego obowiązku! Dlaczego więc w szkolnej świetlicy czy na szkolnej przerwie, dziecko miałoby bawić się z innymi, skoro potrzebuje spędzać czas samodzielnie? Dlaczego miałoby bawić się z tymi dziećmi, które z wzajemnością go nie lubią? Nie ma sensu na siłę inicjować zabaw, skoro wiadomo, że obie strony będą udawać, że się bawią, dopóki opiekun nie spuści wzroku.
Dlaczego więc w szkolnej świetlicy czy na szkolnej przerwie, dziecko miałoby bawić się z innymi, skoro potrzebuje spędzać czas samodzielnie? Dlaczego miałoby bawić się z tymi dziećmi, które z wzajemnością go nie lubią? Nie ma sensu na siłę inicjować zabaw, skoro wiadomo, że obie strony będą udawać, że się bawią, dopóki opiekun nie spuści wzroku.
Zmuszanie dzieci do integracji spotykamy od lat!
Przypomina mi się sytuacja dziewczyny ze szkoły. Spokojna osoba, która lubi czytać książki. Uważano ją za dziwadło, ponieważ uwaga – nie lubiła rozmawiać o makijażu, obgadywać innych i obrażać nauczycieli. – czy jest gorsza? Po prostu nie pasowało jej takie towarzystwo. Jej sposobem na spędzanie czasu były książki niż marnowanie czasu na plastikowe lale z tego samego liceum. Jeśli chodzi o dzieci, nie każdy lubi bawić się z innymi. Traumą jest zmuszanie do zabawy z tymi, których dziecko się boi lub jest przez nich wyśmiewane. Oczywiście, należy godzić młodych, tłumaczyć, że w życiu będziemy musieli pracować też z tymi, których niekoniecznie będziemy lubić. Należy rozwiązywać konflikty. Jednakże moim zdaniem nie można zmuszać dzieci do spędzania czasu z tymi, z którymi nie czują się najlepiej.
Jeśli dziecko jest indywidualne i lubi inaczej spędzać czas, tym bardziej powinno się uszanować, że zmuszaniem do zabawy z innymi, nie zmieni się malucha. Każde dziecko jest inne, więc nie zawsze znane metody są skuteczne. Przede wszystkim dzieci są dziećmi i należy pamiętać o ich emocjach. Jeśli któreś dziecko nie czuje się dobrze w placówce, nie musimy od razu szukać miejsca pod jego oczekiwania. Według mnie należałoby rozmawiać nie tylko z dzieckiem, aby zrozumiało na czym polegają kompromisy, ale również z wychowawcą. Jeśli ten nie rozumie, że oczekiwania rodzica, są takie, a nie inne, należy zwrócić się z problemem do dyrekcji, a następnie dalej.
W przedszkolu do którego uczęszczała moja córka było to samo.
Bardzo obawiam się o świat, w którym musiałyby wychowywać się moje dzieci. Teraz nawet przedszkolance z doświadczeniem nie można ufać.
Dziecko można zachęcić do zabawy z innymi dziećmi, ale jeżeli widzi się, że źle czuje się w danym towarzystwie, to nie powinno się zmuszać dziecko do przyjaźni na siłę. Myślę, że dziecko samo potrafi ( raz łatwiej, a raz gorzej) odnaleźć takie osoby przy których będzie czuło się dobrze.
Poza tym zmuszanie malucha do zabawy z kimś, kto je obraża, dyskryminuje lub przeciw któremu buntuje pozostałe, nie poprawi sytuacji, ani nie sprawi, że poszkodowane dziecko, nagle polubi przeciwnika.
Niestety, posyłając dziecko do szkoły publicznej , rodzic niejako pozbywa się w dużej mierze swojej wychowawczej roli – to szkoła narzuca dzieciom, w jaki sposób mają myślec, co mają myśleć i jak mają siebie samych postrzegać (pisałam o tym tu: http://motyw-kobiety.miejsce-akcji.pl/2016/07/01/szkola-oczy-czyli-o-tym-jak-szkola-zabija-kreatywnosc/ ) i na przykład cała polska szkoła jest zrobiona pod kognitywnych. Kinetyk będzie miał z góry przechlapane na zajęciach, bo szkoła nie jest otwarta na jego potrzeby i sposób uczenia się (przez ruch).
Ale warto rozmawiać – najzwyczajniej w świecie podejść do pani w świetlicy i z nią o tym porozmawiać (mam nadzieję, że mama, która podniosła larum w tej sprawie to właśnie zrobiła w pierwszej kolejności) .
Masz całkowitą rację. Albo dziecko się integruje z własnej woli, albo będzie do tego zmuszane. Trudno zrozumieć, że takie dziecko tylko będzie się męczyło i wcale nie zaprzyjaźni się z osobami, którym nie ufa? Wspominając próby przekonania mnie do niektórych osób, pamiętam, że jeszcze bardziej zamykałem się w sobie.
Jestem introwertykiem i traumę miałem przez wszystkie szkolne lata (na szczęście ominęły mnie świetlice a nawet przedszkole). Dopiero na studiach mogłem powrócić do swojego indywidualizmu i nikt mi nie kazał robić niczego z innymi. Przynajmniej nie tak, jak w szkołach.
Na szczęście moja córka ma całkiem odmienny charakter i do integracji nie trzeba jej zmuszać.
Właśnie to jest najgorsze, gdy nie mamy umiejętności przywódczych, ani pracy w grupie, a inni nas zmuszają. Rozumiem, że dziecko należy uczyć współpracy z innymi, ale jeśli dziecko źle się czuje w takiej grupie, nie zmienimy tego siłą. To tak jak z byciem niejadkiem. Z tego się wyrasta, poznaje fantastycznych ludzi i zmienia nastawienie.
To prawda. Zmuszanie dzieci do relacji z innymi nie jest w porządku.
Dzięki za odwiedziny! 🙂 Pokazywanie, jak fajnie można spędzać czas z innymi, ale nie zmuszanie.
Pedagog który idzie na łatwiznę albo nie był przeszkolony prawodłwo do opieki nad dziećmi. Zmuszanie do zabaw, zakazywanie spędzania czasu na własny sposób. Każde dziecko jest inne i należy to uszanować
Kiedyś dwaj bliźniacy mieszkający koło moich dziadków próbowali mnie nastraszyć, więc zamknąłem się w letniej kuchni. Schowali mi czapkę i zrobili inne świństwa. Po tej sytuacji mój ojciec wymienił się zdaniami ze swoimi rodzicami (moimi dziadkami), że woli abym poczekał na normalnych kolegów, niż patologię pozostawioną na pastwę losu przez własnych rodziców.
Uważam, że każde dziecko należy szanować i traktować indywidualnie. Nawet jeśli wychowawca ma duża klasę, zanim obwini rodziców lub dziecko o to, że trzyma się na uboczu lub z kimś się nie lubi, powinien postawić się w sytuacji dziecka, a nie narzucać mu swoje zasady i regulaminy. Dziecko czuje i w takiej sytuacji regulaminy nie są dla nich priorytetem.
Niestety łatwiej jest zebrać grupę, niż pilnować dzieci pojedynczo. Wielu pedagogów idzie na taką łatwiznę.